Są maluchy, których do sportów zimowych zachęcać nie trzeba i które przez całe lato wyczekują pierwszego płatka śniegu. Niestety jednak, w czasach gier komputerowych i rodzinnych wyjazdów do… supermarketów wiele dzieci okazuje się mieć problem z zimnem, wilgocią czy aktywnością fizyczną przez cały dzień.
I choć, oczywiście, pomysł na wychowanie przez zmuszanie do lubianych przez rodziców zajęć dawno już stracił popularność, szkoda jest nie spróbować zachęcić dziecka do zimowych sportów. Bo to wielka frajda, gdy przełamiemy pierwsze bariery, świetna profilaktyka zaokrąglonych brzuszków, bo to także wspaniały pomysł na spędzanie czasu razem, zimą, w górach.
Wykorzystaj idoli
Szaleństwo na punkcie koszykówki czy futbolu nigdy nie osiągnęłoby dzisiejszych rozmiarów, gdyby nie wielkie gwiazdy, głośne mecze, gry komputerowe. Igrzyska Olimpijskie w Soczi są świetną okazją aby zarazić maluchy pasją do sportów zimowych. Dopingowanie faworytów, śledzenie klasyfikacji, podziwianie zaciekłej konkurencji na stoku to dla większości dzieci i młodzieży zwykle woda na młyn. W przeciągu kilku dni będą udawać mistrzów skoków narciarskich czy slalomu.
Takich inspiracji jest więcej. W internecie roi się od filmów o legendarnych snowboardzistach lądujących helikopterem na kilkutysięczno -metrowych szczytach aby poszusować szaleńczo w dół. Czy więc będzie to Shaun White, Justyna Kowalczyk, czy Kamil Stoch – warto zaszczepić w młodzieży fascynację i podziw dla zimowych championów.
Zimno jest fajne
Niejedna z naszych pociech okaże się piecuchem, wolącym ciepłe, domowe pielesze niż mróz, śnieg i wiatr w oczy. To niestety wina rodziców, którzy od małego nie przyzwyczaili dziecka do aktywności fizycznej zimą, ale, na szczęście, w każdym wieku można się przełamać.
Przede wszystkim wykorzystujmy każdą okazję aby oswoić malucha ze śniegiem – na dłoni, na twarzy, a nawet za kołnierzem. Wszystkie mroźne zabawy w śnieżki, budowanie fortec czy zjeżdżanie z górki na „byle-czym” to idealny pomysł, aby powiązać zimę z zabawą, szaleństwem i beztroską. Pozwólmy dzieciom się tarzać, turlać, zmoczyć, bo tylko tak zaszczepimy w nich miłość do zimna.
A szczególnym wrażliwcom warto zafundować ciepłe rękawice, czapki chroniące uszy i kołnierze oraz nieprzemakalne ubrania, które pozwolą harcować z innymi dziećmi bez zrażania się dyskomfortem chłodu czy wilgoci. Większość brzdąców w końcu odkryje, że zima stwarza niepowtarzalne warunki do zabawy, bo nagle dozwolone jest padanie, skakanie, zjeżdżanie na pupach czy leżenie na ziemi (na śniegu)!
W tym roku zima jest wyjątkowo łagodna, a siarczysty mróz trzymał kilka dni zatem nie powinno być większego problemu z namową do wspólnych zabaw na zewnątrz. Dodatkowe akcesoria niezbędne podczas słonecznych zim to okulary słoneczne!
Design i moda
Dzisiejsze dzieci nie tylko są mniej aktywne niż przed trzydziestoma laty, ale większą wagę przywiązują do wyglądu, prestiżu, marki. Warto ten prąd wykorzystać i dodać maluchom motywacji dzięki sprzętowi i zimowej odzieży. Nie musimy przy tym wydawać majątku – używane rzeczy dostaniemy w rozsądnych cenach, a przy dzisiejszej ofercie giełd i aukcji zaspokoić można każdy gust.
I choć przy wyborze nart, desek czy kurtek warto kierować się parametrami technicznymi, pozwólmy dzieciom uczestniczyć w tym procesie i dokonywać ostatecznej decyzji. Wspaniałe graficzne motywy na snowboardzie, ulubiony kolor na kombinezonie czy fascynujący dziecko kask od razu dodadzą animuszu na stoku. Nie zapomnijmy też o szczegółach, które mogą sprawić początkującym narciarzom i snowboardzistom wielką frajdę – modne naklejki, zwracające uwagę breloki, kolorowe gogle, podkoszulek ze znanym logo czy designerskie podkładki antypoślizgowe na deskę też na pewno dodadzą zimie trochę uroku.
Narty czy deska?
To często problem zwłaszcza w rodzinach, w których mama jeździ na dwóch deskach, a tata na jednej lub na odwrót. Niektórzy rodzice próbują przeciągnąć dziecko na swoją stronę, inni zniechęcają do nart czy desek wprowadzając niepotrzebnie napiętą atmosferę. Tak naprawdę, najlepiej jest gdy maluch spróbuje obydwu dyscyplin i sam odnajdzie swoją pasję, co oczywiście najlepiej testować na sprzęcie pożyczonym. W przypadku bardzo małych dzieci warto pamiętać, że na narty puścić możemy już trzylatki, podczas gdy snowboard wymaga większej koordynacji ruchowej i poleca się go dzieciakom od ok. szóstego roku życia. Nie da się ukryć, że jeśli nasz maluch nie jest z natury mistrzem aktywności fizycznej, nauka jazdy na nartach może być dla niego łatwiejsza i przyjemniejsza – początkowe upadki na desce potrafią skutecznie zniechęcić każdego.
Zaprawa na sucho
Gdy już mamy sprzęt w domu a do wyjazdu w góry ciągle daleko, pozwólmy dzieciom podkręcić apetyty zabawą na dywanie. Już samo ubieranie się w buty i wkładanie ich w wiązania to nie tylko radość, ale też świetne przygotowanie do prawdziwej zimy. Chodząc po domu w specyficznym obuwiu maluch przyzwyczaja się też do umiarkowanego dyskomfortu usztywnionej nogi.
Kolejny krok to symulacje na sucho, które polecają nawet instruktorzy. Uginanie kolan i udawanie skrętów do boku to świetna narciarska zaprawa, która poprawi także mięśnie ud i brzucha. Mali snowboardziści mogą próbować ćwiczyć poczucie równowagi utrzymując pozycję rozłożonych bokiem rąk i wyobrażając sobie zjazd z głową skręconą do boku.
Jeśli nasze warunki zamieszkania pozwalają, to w zimowy weekend warto wybrać się na jakąkolwiek małą górkę w okolicy i spróbować pierwszych kilku kontrolowanych upadków na śniegu, nie zapominając cały czas, że dla dzieci to ma być zabawa i śmiech, a nie sportowy trening.
Ferie zimowe lepsze niż wakacje
Wreszcie, wasz pierwszy wspólny wyjazd na narty prawdopodobnie rozstrzygnie o zamiłowaniu dziecka do zimowych sportów. Warto więc poczynić starania aby było to przeżycie zdecydowanie pozytywne. Wygodny kurort, gdzie dzieci mają warunki do nauki jazdy a stoki oferują szeroki wachlarz różnych tras, z oślimi łączkami włącznie, to podstawa.
Sprawdzona szkółka z przyjaznym instruktorem to również świetna inwestycja w pasję narciarską czy snowboardową. Zaoszczędzimy dzieciakom bolesnych błędów i damy im możliwość zabawy z rówieśnikami. O tym, dlaczego warto rozpocząć naukę jazdy na „deskach” w Bałtowie pisaliśmy w ubiegłym tygodniu.
Maluchy nie będą chciały cały dzień jeździć, więc dobrze jest pomyśleć o atrakcjach, które umilą im popołudnia czy wieczory, jak choćby zwiedzanie okolicy, kreatywne warsztaty (malowanie buź, wycinanie z papieru, rysowanie), animacje na terenie stacji, itp. Nie chodzi o to, żeby zrobić z dziecka mistrza stoku na pierwszym wyjeździe – chodzi o to, aby pamiętał te ferie na całe życie i co zimę zakładał na nogi deskę albo dwie.
Agata Pavlinec